Czcionka: A- A A+

W drodze do wód. Marienbad, Karlsbad i Franzensbad.

 W drodze do wód.  Marienbad, Karlsbad i Franzensbad

 W XIX/XX wieku czeskie uzdrowiska: Marienbad (Mariańskie Łaźnie), Karlsbad (Karlowe Vary), Franzensbad (Franciszkańskie Łaźnie)  były chętnie odwiedzane przez Polaków.  Kalendarz z 1913 r. reklamuje je jako kurorty o łagodnym klimacie, posiadające szczawy alkaliczno-słone, używane do picia i kąpieli. Stosowano już w nich gimnastykę i elektroterapię. Sezon trwał od 1  maja do 1 października.

Dziadkowie  zimy spędzali zawsze na południu, a latem często jeździli do Marienbadu – wspomina Cecylia z Tołłoczków Ciszewska, ziemianka z Kresów.

W pobliskim Karlsbadzie bywał   Henryk Sienkiewicz. Polaków siła. Dzienniki polskie wszędzie  – pisał w liście do szwagierki z 24 czerwca 1892 r.

Karlsbad. Pocztówka początek XX w. Materiały Mieczysława Orłowicza, APAN,  III-92

A tak opisuje Karlsbad  z początku XX wieku Antoni Kieniewicz, zamożny ziemianin z Kresów :

 Pewnego dnia pojechaliśmy do położonego za Marienbadem Karlsbadu. Kurort bardzo szykowny z elegancką publicznością, nawiedzany rok rocznie przez koronowane głowy. Wspaniałe hotele, przepiękne magazyny, przeważnie filie różnych pierwszorzędnych firm wiedeńskich. Kuracjusze w przeważającym procencie ród męski, i to starsi panowie, robiący wrażenie wielkich smakoszów, którym zalecona została dieta i kilkutygodniowa prawie głodówka popijali wytryskującą wysoko fontannę Szprudel w stanie wrzącym  [1].

 

Karlsbad. Pocztówka początek XX w. Materiały Mieczysława Orłowicza, APAN, III-92

Karlsbad. Pocztówka początek XX w. Materiały Mieczysława Orłowicza, APAN, III - 92

W  pobliskim Franzensbadzie przebywała latem  1902 r. Maria Konopnicka, która leczyła tutaj  swoje dolegliwości sercowe. W listach do dzieci narzekała na wszystko: na zbyt zimne kąpiele, drogie życie, lichy hotel, towarzystwo:  Żydów polskich i z Rosji pełno, Polaków też nie brakuje, zwłaszcza z Wołynia i Podola. A w ogóle:  to ta kuracja – Boże odpuść. Franzensbad dla chorób kobiecych bardzo dobre. Lekarze sami ginekolodzy, kąpiele naturalne błotne i urządzenia do tejże kategorii cierpień przystają.[2]

Innego zdania był Antoni Kieniewicz, który wspomina:  We Franzensbaden z powodu tłumów wszystkie hotele i pensjonaty były przepełnione, zaś przy źródłach tłok niesamowity.   Na przechadzkach w parku można było spotkać rodziny z kubkami. W niedzielę z pobliskiego Eger zjeżdżało do Franzensbadu moc wojskowych, szykownych oficerów austriackich. Starali się zawrzeć znajomości z młodymi paniami. W parku wówczas przygrywała orkiestra wojskowa, wieczorem odbywały się tańce w kasynie. (…)[3]

Po I  wojnie światowej  na wywczasach  w Marienbadzie przebywał  Jerzy Drwęski, ziemianin z Wielkopolski. W Marienbadzie poczuł od razu atmosferę starej  Austrii i cesarskiego Wiednia. W swoim diariuszu tak wspomina: Tu Rubin z galanterią męską, tam Rosenthal z przepiękną porcelaną. Perskie dywany w restauracjach, kelnerzy jak cienie i na każde skinienie – osobny starszy pan z łańcuchem na szyi odbierał zamówienia potraw, osobny jeszcze uroczystszy zamówienia win. Ten ostatni miał podobno obsługiwać króla Anglii Edwarda VII, który kilkakrotnie  w Marienbadzie bawił. Ulice w uzdrowisku przechodziły na skraju miasta w leśne dukty z wytyczonymi starannie szlakami wycieczkowymi. Przy szlakach zaś leżaki, kawiarnie, cukiernie, pijalnie zdrojów i gęsto wśród drzew rozrzucone przybytki oo. (…) Ponieważ panie się głównie odchudzały, lekarze zapisywali dancingi, a te w Marienbadzie zaczynały się zaraz po obiedzie i trwały do późnej nocy z furą fordanserek i fordanserów. Fordanserki były eleganckie i dyskretne.  Drwęski  tak opisuje   fordansera swojej ciotki Prądzyńskiej: Miał wówczas 45 lat, był przystojny, doskonale ubrany – i jak utrzymywała zachwycona ciotka – był kiedyś rotmistrzem gwardii austriackiej, co przypuszczalnie zwielokrotniało jego walory.

W kurorcie od Polaków liczniejsi byli Niemcy, ale ton nadawali Amerykanie,  tacy grubi, starsi panowie we wspaniałych Lincolnach i Hispano Suizach, na ogół dwuosobowych, z cygarem w zębach i piękną towarzyszką u boku.

I dodaje: Czechy w tamtym rejonie to był kraj czysto niemiecki. Wszystkie napisy na dworcu, w mieście, szyldy sklepowe, menu w restauracjach były w języku niemieckim. W kinie na dużym ekranie napisy były też po niemiecku, a z boku był dodatkowy, mały ekranik z napisem czeskim. Czeskiego nie słyszało się zupełnie.[4] Toteż zdziwił się niepomiernie, gdy na dworcu usłyszał rozmawiających  po czesku  dwóch tragarzy.

Marienbaden. Pocztówka początek XX w. Materiały Mieczysława Orłowicza, APAN, III-92

Minęło sto lat, a  Marienbaden  nadal funkcjonuje w naszej świadomości .

W 2012 r. ukazała się  książka Krystyny Kaplan Zdarzyło się Marienbaden. Jest to kryminał retro o królu Anglii Edwardzie VII, znanym bon vivancie oraz o jego ukochanym Marienbadzie, z romansem i dreszczykiem w tle. Edward VII był częstym gościem w Marienbadzie, w latach 1897 – 1909 odwiedził kurort dziewięć  razy. Jeździł tam w sierpniu, na coroczną kuracje uzdrawiającą, bez żony i kochanki. Zawsze zatrzymywał się w hotelu „Weimar”. Pił tylko wody mineralne, jadł tylko gotowane produkty, dużo spacerował. Tracił na wadze. Dużo węższy w obwodzie wracał do Anglii, gdzie w ciągu 2 tygodni niweczył wszystkie korzystne efekty kuracji .

W Marienbadzie król spotykał się z cesarzem Franciszkiem Józefem. Spędzali czas w miłej atmosferze. Cesarz – który nigdy nie jeździł samochodem – pozwalał sobie na samochodowe przejażdżki z Edwardem. Ten zaś,  czując  się  swobodnie,  ujął się nawet  za synową cesarską, arcyksiężną  Stefanią,  wdową po Rudolfie, prosząc by cesarz pozwolił jej na powtórne małżeństwo. Była to niespotykana interwencja w intymną sferę życia dworu habsburskiego. Ale o dziwo, wkrótce  Stefania otrzymała  zgodę na małżeństwo z węgierskim arystokratą, który uczynił  ją doskonale szczęśliwą. Obydwoje zmarli w 1945 r.

 Edwardowi nie udało  się jednak namówić Franciszka Józefa  na sojusz z Rosją. Stąd pobyty w Marienbadzie, wyjąwszy fakt, że były przyjemne i pozwalały  zawiesić oko na paru ładnych kobietkach, były  dla Edwarda politycznym niepowodzeniem.

Autorka próbuje zrekonstruować wizytę króla w Marienbadzie latem 1906 r. Wtedy to król otrzymał ostrzeżenie od austriackiej policji, że w kurorcie pojawiła się grupa anarchistów, która planuje go zamordować. Ponoć Edward VII zlekceważył to ostrzeżenie i powiedział: Król musi umrzeć jak każdy inny. W fabułę  wpleciona została  historia uzdrowiska i liczne archiwalne  fotografie.

W 2013 r. w Warszawie w Teatrze Żydowskim odbyła się premiera przedstawienia Marienbaden według prozy Szolema Alejchema, autora książki  Dzieje Tewji Mleczarza, na podstawie którego powstał słynny musical Skrzypek na dachu. Prozę Alejchema na teatr w konwencji musicalowo-wodewilowej zaadaptował znany reżyser filmowy i teatralny – Maciej Wojtyszko. Powstał spektakl pełen dobrodusznego  humoru  przypominający umarły  świat zamożnych Żydów z warszawskich Nalewek z początku XX wieku. W przedstawieniu Marienbad wygląda jak kraina szczęśliwości. Miejsce, w którym można nie tylko odpocząć, ale i dobrze zabawić się.  Żony mogą na chwilę zapomnieć o swoich zazdrosnych mężach, mężowie o gderliwych żonach. Flirtują, romansują, wydają pieniądze, udając kogoś innego niż są.

I tak zapomniany,a nieistniejący już świat dawnego Marienbaden  odżył na chwilę.

 

Opracowała:  Izabela Gass  

 

[1] A. Kieniewicz, Nad Prypecią dawno temu. Wspomnienia z zamierzchłej przeszłości. Wrocław 1989, s. 276

[2] M. Konopnicka, Listy do córek i synów. Warszawa 2014, s.716

[3] A. Kieniewicz, Nad Prypecią…, s. 274

[4] Waldemar Łazuga, Portret rodzinny z herbem we wnętrzu. Wydawnictwo Poznańskie, 2018, s. 109 - 110

Polska Akademia Nauk Archiwum w Warszawie

ul. Nowy Świat 72 

00-330 Warszawa

kwerenda@archiwum.pan.pl

tel./fax +48 22 657 27 88

tel. +48 22 657 28 92

Pracownia Naukowa

czynna od poniedziałku do piątku 

od 9.00 do 15.30

fb